PROLOG

            


            Dobrze zapamiętałam ten dzień.

Dzień, w którym straciłam wszystko.

Byłam co prawda mała (miałam niespełna sześć lat), ale wydawało mi się często, jak gdyby to stało się wczoraj. Siedziałam w bujanym fotelu u babci na kolanach i słuchałam, jak czyta mi „księżniczkę na ziarnku grochu”. Kominek przyjemnie grzał nas z boku, a płomienie energicznie buchały i przybierały coraz to ciekawsze kształty. O dobry nastrój zadbał także dziadek, który podał nam gorące kakao. Uwielbiałam je sączyć i delektować się jego słodkim smakiem. Wprawiało mnie to w bardzo dobry nastrój.

       Dziadek wyszedł na papierosa, a babcia wstała, by przygotować kolację. Zażyczyłam sobie podgrzane w mikrofali kanapki z sercem i do tego polane ketchupem. Babcia zaśmiała się z tego pomysłu, ale zgodziła się spełnić moją prośbę.

       Kiedy babcia udała się do kuchni, rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Babunia założyła okulary i chwyciła komórkę, by sprawdzić, kto dzwoni. Odebrała połączenie od nieznanego numeru.

— Słucham? — spytała niepewnie.

— Pani Halina Strychanin? — babcia mruknęła coś ochrypłym głosem, co miało potwierdzić jej dane. — Pani Halino, mamy dla Pani złą informację. Państwo Anna i Tomasz Wilscy, to znaczy… Pani córka i zięć mieli poważny wypadek samochodowy. Próbowano ich uratować, ale niestety, bezskutecznie. Odeszli niedługo po przyjeździe do szpitala.

       Halina upuściła komórkę z dłoni. Spadła na posadzkę, przez co na ekranie powstała widoczna rysa. Brakowało jej oddechu, a raczej zapomniała, jak w ogóle się go bierze. Próbowała krzyknąć, lecz nie była w stanie. Chciała złapać równowagę i usiąść na krzesło, ale zamiast tego osunęła się na podłogę. Chwyciła się za serce, któremu niewiele brakowało do zamarcia.

       Kiedy babcia nie wracała od dłuższej chwili z kuchni, postanowiłam zsunąć się z fotela i podreptać do kuchni, gdzie zobaczyłam leżącą babcię. Ten widok niesamowicie mnie przeraził. Krzyknęłam „Dziadku! Dziadku!”  i po chwili przybiegł Józef, który natychmiast przykląkł przy żonie.

— Halinko, co się stało? — spytał z troską.

       Babcia spojrzała mu w oczy, ale nie była w stanie długo utrzymać tego spojrzenia, bo niemal od razu wybuchnęła płaczem, a całe jej ciało drżało od krztuszenia się powietrzem.

— Ania i Tomek — wychrypiała ciężko — oni… — przerwała, wpadając w jeszcze większy szloch.

       Dziadek jakby zamarł. Tkwił w bezruchu, by po chwili zjednać się z babcią w rozpaczliwym płaczu. Była tak przerażona, że zaczęłam płakać razem z nimi. Nie rozumiałam w tamtej chwili, że właśnie straciłam rodziców i to zmieni całe moje życie. Czułam, że stało się coś złego i przytuliłam się do dziadków, nie pojmując strachu, który mnie ogarnął.

~*~

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Obrazek pobrany z Pinterest.

Komentarze

Popularne posty